Upadek Gondolinu – J.R.R. Tolkien – recenzja
Kolejna recenzja, która się musiała pojawić, ponieważ jestem bardzo dużym fanem twórczości Tolkiena. “Upadek Gondolinu” bo o tej książce mowa, to ostatnia, pośmiertna książka J.R.R. Tolkiena. Została ona zredagowana przez jego syna Christophera Tolkiena. Jak sam twierdził, ta książka miała być jego ostatnią i chociaż podobnie twierdził przy wydawaniu “Beren and Lúthien”, tym razem jednak się nie mylił bo zmarł 16 stycznia 2020 roku. Tym razem nie zaskoczy nas zredagowaniem kolejnej książki swojego ojca.
Upadek Gondolinu
„Upadek Gondolinu”jest książką bardzo specyficzną, ponieważ nie jest to typowa powieść. Christopher daje nam w niej możliwość zobaczenia kilku wersji historii, które tworzył Tolkien na przestrzeni czasu. Dla osób, które są fanami Środziemia i czytali „Niedokończone historie” pozycja ta jest obowiązkowa, ponieważ to coś pięknego dowiedzieć się po tylu latach, jak upadł Gondolin i co stało się Tour gdy dotarł on do miasta. W toku zmieniających się przez lata wersji, można zauważyć jak zmienił się rodowód niektórych postaci. Co jest o tyle istotne, że chociaż dotyczyły bardzo zamierzchłych czasów, to są te zmiany znaczące dla bohaterów, pojawiających się np. we Władcy Pierścieni.
Jeżeli nie przyświeca Wam zasada iż podróż jest bardziej ważna od celu, to ta pozycja nie będzie niczym niesamowitym. Zwłaszcza, że Tolkien specyficznie tworzył historie i bardzo często pod pewnymi aspektami był one powtarzalne.
Syn Tolkiena pokazuje nam kolejne wersje historii Tuora, co może stać się nieco nudne, ponieważ kolejny raz czytamy tą samą powieść, w nieco innej formie. Jeżeli interesuje Was sama historia polecam przeczytanie wersji pierwotnej, która znajduje się na początku książki i ostatniej wersji, która znajduje się pod koniec. Pierwsza to kompletna historia, a ostatnia chociaż urywa się w fatalnym momencie, jest najpełniejszą w zakresie, który przedstawia.
Ci, którzy czytali “Silmarillion” i znają historię Śródziemia wiedzą, czego się spodziewać. Upadek Gondolinu dla pozostałych będzie kolejną piękną historią napisaną, przez osobę, która odmieniła oblicze fantastyki.
Na koniec
Patrząc na książkę z zupełnie innej perspektywy, można zauważyć ogromny, wręcz tytaniczny wysiłek Christophera, który włożył w redagowanie prac swojego ojca. Zbierał on historie ze skrawków papieru, notatek czy wyblakłych przez lata rękopisów. Wykonał swoje zadanie z niesamowitą pieczołowitością i rzetelnością. Można zauważyć, że tak jak Bilbo przekazał Frodowi książkę do ukończenia, tak John Ronald Reuel przekazał swoją spuściznę Christopherowi.
Wraz ze śmiercią Christophera, który żył aż 96 lat, skończyła się kolejna epoka. Zaczął się dla fanów Tolkiena świat, w którym nie przeczytamy już żadnej nowej powieści Tolkiena. Świat będzie wypełniony tak wielką tęsknotą, jak ta w elfich sercach za morzem.
I tak jak po pokochaniu przeze mnie książek Tolkiena, nie mogłam zaakceptować, że już nic więcej nie napisze, tak po śmierci Christophera nie mogę zaakceptować, że spuścizna po J.R.R. Tolkien też się skończyła.
Tenna’ ento lye omenta (do następnego spotkania)
Informacje o książce
Autor: J.R.R. Tolkien
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Wydanie polskie: 2019
Liczba stron: 277
Cena z okładki: 42 zł