Bogaty i biedny według Harva Eckera
Ostatnio przeczytałem książkę o tytule „Bogaty i biedny, po prostu różni mentalnie!”, której autor zwie się T. Harv Ecker.
Zasadniczo rzecz ujmując, czytać jej raczej nie warto.
A dlaczego książka ta nie przypadła mi do gustu?
Zacznijmy od tego, że zaraz na początku swojej książki pan Eker pisze o tym by nie wierzyć w ani jedno jego słowo. Autor zaraz tłumaczy, że chodzi mu o to by nie podchodzić do wszystkich jego rad jako skutecznych, ale by wybrać tylko te, które w naszym wypadku działają.(Zmyślnie)
Jest jakaś inna interpretacja tego zdania?
Może pan Eker nie chce tym zdaniem intrygować czytającego. Może pisząc – by nie wierzyć w ani jedno słowo, autor jest tak naprawdę jak najbardziej szczery. A wszystko w tej książce to jakieś ogólniki i zmyślone rzeczy. A cwaniaczek „nachapie” się kasy i przyciągnie naiwniaczków na swoje kursy.
Powyższa myśl doszła do mnie zaraz po przeczytaniu pierwszych stron książki, na których autor zachęca ludzi do udziału w swoim szkoleniu „umysł milionera”. Jest to zresztą dosyć często powtarzane zachęcenie, na które natrafiamy czytając dalej. Dodatkowo załączone są co jakiś czas listy „fanów”, którym ponoć taki i taki kurs pomógł odmienić życie.
Im dalsze rozdziały, tym bardziej odnoszę wrażenie, że cała książka to bardzo okrojony skrót jego kursów. Taka jakby broszura wydana w formie książki.
Czy autor nie wpadłby na to, że taki perfidny sposób wciskania kursów kogoś zrazi? Ale pan Eker nie jest taki głupi, ponieważ w jednym rozdziale odnosi się do tego „promowania”. W części poświęconej potrzebie samo-promocji wspomina o tym. Uważa, że jak jest coś dobre, sprawdzone i działające to powinno się to promować. Dlatego tak często zachęca do udziału w swoich kursach.
Ogólnie to zgadzam się, że człowiek powinien uczyć się sprzedawać siebie (czy też swoje produkty i usługi), ale ja nie płacę za broszurę reklamową, tylko za książkę rozwojową (no dobra może nie płacę, bo książkę pożyczyłem).
Na potwierdzenie tezy, że książka jest skrótem szkolenia „umysł milionera”, dowodów dostarcza jej sama treść. Przy wszystkich poszczególnych radach Pan Eker prosi by każdy dokonał głośnej afirmacji słowami, że „jestem taki i taki”, i że „posiadam umysł milionera”.(zbieg okoliczności?)
Dużo w treści jest też ogólników. Na potwierdzenie poszczególnych koncepcji przytoczone są, wątpliwej prawdziwości sytuacje i historie ludzi. Ale szczegółów, jak dane założenie czy „strategia” pomogło, to już nie ma. Mamy za to coś na kształt listu – „twoje rady na temat oszczędzania pomogły i teraz już jestem milionerem i nie muszę pracować. A to wszystko dzięki twojemu kursowi.” (Ojejku jak cudownie).
(Mamy jeszcze za przykład posiadacza „umysłu milionera” przytaczanego parę razy Donalda Trumpa, ale zostawię to już bez komentarza)
Czy jest zatem w tej książce coś dobrego?
Nie wszystkie koncepcje w niej zawarte są o przysłowiowe kant d… potłuc. Problemem większości książek rozwojowych jest to, że rzeczy w nich zawarte się powtarzają. No może w lekko innym brzmieniu. Możemy jednak wynaleźć tu parę rzeczy do przemyślenia. Trudność polega na tym, że jeśli samemu się nie wymyśli jak zmienić siebie i swoje podejście do poszczególnych rzeczy, to będzie to po prostu książka, którą się przeczytało i odłożyło na półkę. Gdyż nie ma tu konkretnych rozwiązań.
Do mnie książka w większości nie trafiła, ale jeżeli ktoś tą książkę już posiada i motywuje się całością jej treści to na pewno dobrze dla niego. Trzymam za tę osobę kciuki. Bo nie jest ważne co nas skłoniło do zmiany. Ważna jest sama zmiana.
Paweł